Monday 22 December 2008

Swindon Triathlon Club

Swindon to miasto brzydkie i nieciekawe. Ale za to jest tu sporo możliwości ciekawego spędzenia wolnego czasu. Jedną z nich jest klub triathlonowy, Swindon Triathlon Club. Mimo, że Swindon nie jest dużym miastem, klub liczy sobie ponad 70 członków. Niektórzy są naprawdę nieźli, zwyciężając bądź plasując się w czołówce w niektórych zawodach tutaj. I w tym i w poprzednim roku ktoś z klubu startował w Ironmanie na Hawajach.
Dzięki klubowi nauczyłem się pływać na przyzwoitym poziomie, podciągnąłem się też w jeździe na rowerze. Niesamowite jak motywująca jest zmaganie się z innymi i walka by przeskoczyć na "szybszy" tor na basenie czy też nie wlec się z tyłu podczas sobotnich 50-milowych "przejażdżek". W dużej mierze dzięki klubowi udało mi się zdobyć ten medal: Ostatnio poszedłem na AMG (annual general meetting). W sumie dowiedziałem się sporo ciekawych rzeczy. Taki klub ma budżet ok. 500 funtów, co wydaje się śmieszną sumą w Anglii a mimo wszystko działa całkiem prężnie, organizując baseny 3 razy w tygodniu, zawody, sekcję juniorską...
Na koniec były nagrody. Tutaj muszę się pochwalić bo zostałem "Most Improved Male 2008". Konkurencja była spora, bo kilka osób również zaliczyło swojego pierwszego Ironmana w życiu i w ogóle sporo zrobiło naprawdę kolosalne postępy. Nagroda w każdym razie strasznie łechce ego, zwłaszcza, że trzeba się na to rzeczywiście napracować. Nawet, żeby być "Best male" nie trzeba robić postępów, wystarczy trzymać pewien poziom ;)

To bedzie ciekawy rok

Początek roku to najlepszy okres na robienie planów. Przyszły rok 2009 zapowiada się niezwykle interesująco. Oto lista:
18.01Highworth Half Marathon
05.03-12.03Obóz na Lanzarote
26.04London Marathon
07.06Ironman 70.3 - Szwajcaria
28.06Ironman Nice
04.10Ironman Barcelona
04.12Ironman Western Australia
To już rzeczy na które, jestem zapisany. Będę jeszcze próbował wcisnąć:
  • marzec - tydzień na nartach we Włoszech
  • lipiec - kurs surfingu (ktoś chętny??)
  • lipiec - przepłynięcie Bosforu (6.5 km)
  • sierpień/wrzesień - wejście na Mont Blanc
  • listopad - maraton w Atenach (jak będą chętni)
  • kilka krótkich triathlonów, żeby zdobyć punkty dla klubu
Pod koniec roku będę zapewne wyglądał jak młody bóg ;)

Sunday 14 December 2008

Bosphorus

W ramach treningu przed przepłynięciem z Europy do Afryki, postanowiliśmy najpierw przepłynąć z Azji do Europy.
Pływanie w Bosforze jest nielegalne (mnóstwo statków przewijających się tam każdego dnia) ale raz w roku jest organizowany wyścig na dystansie 6.5km. To sporo, ale powinno być osiągalne. Przyszłoroczny wyścig jest 20 lipca 2009. Po zabawie sylwestrowej zaczynam treningi. Paru moim znajomym spodobał się ten pomysł. Nawet mój brat się skusił :)
Tutaj kilka linków jakby ktoś był zainteresowany.
http://www.whatsonwhen.com/sisp/index.htm?fx=event&event_id=114034
http://www.todayszaman.com/tz-web/detaylar.do?load=detay&link=160320&bolum=132
http://www2.le.ac.uk/ebulletin/news/out-and-about/2000-2009/2008/09/nparticle.2008-09-22.6268210572
Jak ktoś ma zamiar przepłynąć z jednego kontynentu na drugi, do wyboru jest jeszcze Hellespont. To "tylko" 4km więc powinno być łatwiej. Polecam ten artykuł.
http://www.guardian.co.uk/travel/2007/sep/30/escape.turkey

Grim Challenge

W zeszłą niedzielę wystartowałem w dziwnym wyścigu o nazwie "Grim Challenge". Jest to coroczna impreza, odbywająca się zawsze w grudniu. Ma to miejsce na terenach treningowych British Army (okolice Aldershot). Jest więc dużo nierównego terenu, stromych wzgórz a przede wszystkim sporo błota i wody - w niektórych miejscach "kałuże" są głębokie po pas i nie da się ich ominąć ;>
Mimo wszystko (a może dzięki temu?) startuje w tym kilka tysięcy ludzi. Żeby pomieścić wszystkich chętnych dołożono nawet wyścig w sobotę.
Po maratonie w Amsterdamie nie miałem za bardzo czasu/ochoty żeby trenować, ale dałem się namówić znajomym (trudno uwierzyć, ale coś takiego jest dobrą okazją do spotkań :)
Wbrew moim nadziejom w tym dniu było dość mroźno, a organizatorzy musieli używać lodołamaczy, bo inaczej nie zmoklibyśmy zbytnio ;)
Trasa miała 9 mil (jakieś 14km). Przez pierwsze 4 mile było całkiem znośnie (tzn. woda nie sięgała wyżej niż do kolan) dopiero później zaczęły się prawdziwe "emocje" :)
W jednym miejscu o mało nie zgubiłem butów w błocie, w innym sporo osób przewracało się w wodzie po pas. Do tego we wszystkich kałużach pływały nieprzyjemne kawałki lodu wbijające się w piszczele. Po tym wszystkim dość długi płaski odcinek, ale skłamałbym twierdząc, że przyjemnie biega się mając skostniałe stopy. Najgłębsze kałuże czekały na końcu, ale jako, że widać było już metę, dało się je przeżyć. Wszystko trwało jakąś godzinę i byłem kompletnie zziębnięty. Współczułem tym wszystkim wolniej biegającym - niektórzy moi znajomi biegli 40minut dłużej :) Oczywiście buty nadawały się do wyrzucenia, ale to chyba najciekawszy sposób na pożegnanie się ze zużytym sprzętem :)
Jakby ktoś chciał startować w czymś podobnym w przyszłości, kilka rad:
  • zawiąż dobrze sznurówki
    w jednym wyścigu widziałem kogoś, kto musiał biec ostatnie 2 kilometry w skarpetkach, bo buty utknęły mu w bagnie
  • nawet w grudniu krótkie spodenki są OK - inaczej po paru kałużach będziesz wlókł na sobie mokry, cieknący worek
  • do płytkich kałuż wbiegaj pierwszy - nikt Ci nie będzie chlapał wodą w oczy
  • przy głębokich kałużach przepuść kogoś naprzód - Takie miejsca są zdradliwe i jak ktoś przed Tobą się zapadnie, to będziesz wiedzieć by iść inną drogą :) Poza tym i tak nikt Cię nie ochlapie, bo nie da się szybko biegnąć.
  • tłum kibiców oznacza kłopoty - widzowie gromadzą się (z aparatami, a jakże!) wokół najbardziej nieprzyjemnych miejsc
A tu kilka fotek:

Monday 1 December 2008

Gibraltar

Po ukończeniu Ironmana, brnę dalej w swym szaleństwie...W przyszłym roku wezmę udział w conajmniej dwóch Ironmanach, ale moi nieobliczalni znajomi wymyślili wyzwanie na rok AD 2010:

Przepłynąć wpław z Europy do Afryki


Najkrótsza droga jak wiadomo wiedzie przez Cieśninę Gibraltarską. W najwęższym punkcie ma ona co prawda 14 km, ale oficjalna strona Asociaciòn Cruce a Nado del Estrecho de Gibraltar mówi, że z powodu prądów morskich i wystających skał, pływacy muszą pokonać między 18.5 a 22km. Wymienia jeszcze dodatkowe utrudnienia:
  • temperatura wody: 15-20 stopni
  • częste mgły
  • różne objawy choroby morskiej (to był największy problem ostatnio dla Davida Walliamsa z "Little Britain"
  • prądy morskie
  • statki (dziennie około 300 okrętów)
  • rekiny...(żarłacz biały kręci się czasem w tych okolicach)
Nie bez powodu, jak do tej pory dokonało tego tylko 220 osób.
Jak na razie na liście figuruje tylko jeden Polak. Mój przyjaciel ma jeszcze większe szczęście, bo jak nikt go nie uprzedzi, będzie pierwszym Szkotem :)
Wstępnie planujemy zrobić to w czerwcu 2010. Jak na razie jest czterech chętnych. Ktoś jeszcze?
PS. Tutaj jest opis ostatniej udanej próby. Zwracam uwagę na słowa Walliamsa: "I found that a much tougher challenge than swimming the Channel." :)
PS2. Do tej pory tylko dwa razy w życiu płynąłem więcej niż 600m bez odpoczynku (podczas pół-Ironmana w Szwajcarii i podczas Ironmana w UK)