Jakiś czas temu pracownicy metra w Londynie zorganizowali jednodniowy strajk. Dla miasta, gdzie miliony ludzi codziennie korzystają z tego środka transportu, to naprawdę poważna sprawa, choć szczerze mówiąc najbardziej przejąłem się tym w jaki sposób dostać się do pracy po drugiej stronie Londynu. W sprzyjających okolicznościach (a takie nie były, bo w podobnej do mnie sytuacji znajdowało się sporo innych osób) dojazd autobusem zająłby mi ponad 2 godziny. Zamiast tego stwierdziłem, że spróbuję tam po prostu POBIEC.
Oczywiście w pierwszej chwili stanęły przede mną przeszkodzy i związane z tym problemy:
- 16 km do przebiegnięcia rano i tyle samo wieczorem
- ubrania na drugi dzień w pracy
- pogoda w Anglii jest bardzo zmienna
- nie znałem drogi
- musiałem jakoś przetaszczyć klucze, komórkę, portfel i kartę wejściową
- nie miałem zbytnio odwagi wejść w krótkich spodenkach do mojego banku czy też na piętro pełne ludzi w biurowych strojach
- i sporo innych...
Pomysł biegania do pracy niesamowicie mi się spodobał. Po pierwsze dlatego, że trasa jest fantastyczna, a po drugie to wielka oszczędność czasu, bo zamiast porannego biegania przed pracą po parku, mogę teraz czy to dłużej pospać, czy też zrobić coś użytecznego rano. W ciągu ostatnich 2-3 tygodni pokonałem ją już jakieś 10 razy.
Oczywiście wszystko można udoskonalić. Dość szybko zoptymalizowałem trasę, nie tylko jeśli chodzi o długość ale ilość przejść dla pieszych, gdzie trzeba czekać, czy też unikanie zatłoczonych części Londynu. Kupiłem też plecak, żeby nie trzymać w ręce rzeczy, które mi później będą niezbędne przez resztę dnia.
Najważniejsze jednak by się odważyć, zrobić ten pierwszy krok, wyjść poza coś, co wydaje sie niemożliwe i zamiast mówić "nie mogę tego zrobić" zapytać się siebie: "jak mogę to osiągnąć?"
No comments:
Post a Comment